To najczęściej zadawane pytanie w kontekście bloga. Dlatego cieszę się, że od dzisiaj w odpowiedzi będę mogła przesłać link do tego artykułu i w ten sposób odpowiem na nie dużo bardziej wyczerpująco 🙂
Relacyjna.pl zamiast 500+
Wierzę, że powszechna edukacja relacyjna, przełoży się wprost na dzietność, dzięki zwiększeniu gotowości ludzi do wejścia w relację i poprawieniu kompetencji tychże do budowania szczęśliwych związków. Fajnie byłoby pokazać przy tym, że dobrze skrojona na miarę potrzeb i współtworzona z jej odbiorcami działalność społeczna może przynieść lepsze rezultaty, niż drogie w utrzymaniu rozdawnictwo kasy, choć wyzwaniem pozostaje pomiar skuteczności 😉
Czujesz, że miałam jakiś udział w zwiększeniu Twojej gotowości do wejścia z kimś w relację lub rozwinięcia jej i spodziewacie się dziecka? Oznaczcie się hashtagiem #relacyjnaplzamiast500plus – sprawicie mi ogromną radość Waszym szczęściem:)
Edukacja relacyjna i edukacja seksualna to w moim odczuciu dwie strony tego samego medalu. Dopóki racjonalna instytucja szkolnictwa nie zajmie się kształtowaniem emocjonalnej strony uczniów, dopóty nie odpowie w 100% na ich potrzeby, a edukacja seksualna będzie miała ograniczoną skuteczność. Cieszę się, że wchodzą już powoli do przedszkoli i szkół elementy porozumienia bez przemocy, w formie nauki mini mediacji. Nie zmienia to jednak faktu, że możliwości pracy w tym obszarze jest nadal ogrom. A coś czuję z rozmów z rówieśnikami i Czytelnikami, że mamy do czynienia z relacyjnie obciążonym negatywnie pokoleniem. Rozumiem przez to, że dość powszechnie:
- potrafimy wskazać stosunkowo niewiele małżeństw, które stawiamy sobie za wzór,
- mamy niski stopień wiary w małżeństwo i obawiamy się go jako “winnego” psuciu się relacji po ślubie,
- niepokój wzbudza w nas skala rozwodów i przyzwolenie społeczne na zdrady wraz z ich łatwością dostępu,
- boimy się samotności na starość,
- czujemy, że technologia bardziej oddala niż zbliża, ale nierealne wydaje nam się życie bez niej,
- boimy się próbować nowych relacji z obawy przed porażką i stratą czasu,
- nierzadko pochodzimy z rozbitych rodzin lub domów, gdzie małżeństwo pozostawało chłodne emocjonalnie, ale razem “dla dobra dzieci”.
Realia życia i relacji zmieniły się tak mocno w stosunku do poprzedniej generacji, że musimy wymyślać jak się w tym odnaleźć. Nie ułatwiają nam tego obserwowane w rodzinie wzorce, formułowane w otoczeniu oczekiwania oraz odczuwana presja czasowa, zderzające się z wiarą w to, że przede wszystkim jednostka musi dbać o maksymalizację własnego szczęścia. Mam wrażenie, że jeżeli jako dorośli nie zadbamy o naszą relacyjną edukację i jej miejsce w systemie kształcenia, to kolejne pokolenia będą miały coraz trudniej, aż dojdziemy do smutnego obrazu z filmu “Her” gdzie ludzie szukają relacji emocjonalnej ze sztuczną inteligencją.
Czuję się idealistką i zawsze znajduję sobie jakąś ideę, którą warto propagować, a im jestem starsza, tym, mam wrażenie, tych idei więcej. Odkąd zostałam mamą krzewię w gronie osób z którymi mam kontakt wiedzę i doświadczenia odnośnie karmienia piersią i wielojęzyczności zamierzonej. Poza tym interesuję się tym, żeby obcokrajowcom w Polsce żyło się lepiej, choć niestety mam na to coraz mniej czasu. Bliski jest mi również temat przedsiębiorczości kobiet oraz wspierania w rozwoju małych przedsiębiorstw i mam nadzieję, że w przyszłości pojawią się okazje do większej aktywności w tym temacie. Edukacja w zakresie nawiązywania i rozwijania szczęśliwych, bliskich emocjonalnie relacji opartych na zaangażowaniu jako antidotum na wiele problemów indywidualnych i społecznych, jest tym, co mnie pasjonuje nie tylko jako działalność społeczna online, ale też prywatnie, ponieważ aktualnie szukam męża:) (więcej tutaj). Dzięki takiemu wzajemnemu wzmacnianiu się zainteresowania w obu obszarach, czuję, że może z tego wyjść coś naprawdę dobrego. Głowa jest pełna pomysłów, cele mocno długoterminowe, ale ważne i ekscytujące 🙂 Finansami jako freelancer z finansową “poduszką bezpieczeństwa” na ten moment za bardzo się nie przejmuję, bo czuję, że dobre jakościowe treści publikowane za darmo, przyciągną nieoczekiwane i nieoczywiste profity. Także, jak to się mówi, do dzieła:)
Czytelnicy
Piszę dla każdego, kto czytał, czyta, będzie czytać, komentuje, pisze do mnie, rozmawia ze mną lub biernie konsumuje treści, wpada na moment lub zostaje na dłużej, udostępnia, nie udostępnia, wyraża uznanie, elegancko i kulturalnie zwraca uwagę na braki lub błędy. Dla każdego, kto czuje, że chce inspirować się i rozwijać, aby jego relacje dawały coraz więcej szczęścia wszystkim ich uczestnikom… lub chce mnie poznać lepiej 🙂 Więcej o tym dla kogo w szczególności jest to blog piszę w zakładce O mnie.
Odkrywanie powodów dla których trafiacie na mojego bloga i śledzicie go jest dla mnie bardzo ważne, aby dostarczać Wam treści, które są dla Was praktyczne. Dzielcie się nimi w komentarzach i wiadomościach 🙂 Świadomość, że ktoś czyta i co go porusza jest dla twórcy baaardzo ważna 🙂
Pisałam już o tym tutaj, że marzy mi się stworzenie wokół relacyjna.pl społeczności ludzi nawiązujących i utrzymujących relacje w sposób odpowiedzialny społecznie i to podtrzymuję. Zamierzam skupić się na użytkownikach języka polskiego, ponieważ uważam, że po angielsku jest dostęp do wystarczającej jakości treści, np. dla kobiet autorstwa Rori Raye. Dla mężczyzn na ten moment niestety rekomendacji anglojęzycznej nie mam, ponieważ to, co najcenniejsze jest płatne, a w mojej obecnej sytuacji przerobienie kursu online dla mężczyzn nie jest na szczycie mojej listy wydatków 😉 Jeżeli macie jakieś wypróbowane – podzielcie się 🙂 Jeżeli potrzebujecie porównania kobiecym sercem i rozumem – dajcie znać, to przestawię priorytety wydatków 😉
Oszczędność czasu
Dość nieoczekiwanie okazuje się, że blog w cudowny sposób robi za mnie preselekcję kandydatów. Jak to działa?
Na Tinderze jawnie wpisałam adres bloga do zawodu i umieszczając nowy artykuł dodaję link do opisu. Każda zmiana opisu tafia do aktualności, więc naturalnie coraz więcej mężczyzn tu zagląda. Ze względu na reakcje mogłabym podzielić Panów na kilka grup:
Dyskutanci
Piszą, bo przeczytali bloga, z czymś się szczególnie zgadzają lub nie zgadzają i chcieliby o tym porozmawiać. Czasami otwarcie przyznają, że nie są dobrym kandydatem na mojego męża, ale dobrze jest porozmawiać. Uwielbiam Dyskutantów, bo dzięki nim czuję, że moje wirtualne treści trafiają do realnych ludzi, cieszę się z wymiany myśli, poszerzenia perspektywy i inspiracji do kolejnych artykułów 🙂
Zaintrygowani
Tak, że od “dzień dobry” i dłuuuuugiej wiadomości z wrażeniami na temat bloga do propozycji spotkania czasem zdążę wziąć może jeden głęboki wdech 🙂
Randkowicze zaangażowani
Czytają bloga między naszymi randkami. Bardzo mnie to cieszy, ponieważ wychodząc od myśli “zaczytanych” na blogu łatwiej o bliską i emocjonalną rozmowę. Ujawniają się też potencjalni “bohaterowie drugiego planu” – mężczyźni gotowi wspierać mnie “z tylnego siedzenia” w działalności blogowej, bo czują, że to co robię jest ważne i wierzą we mnie. I tak zwyczajnie, najprościej, ich czytanie bloga daje mi informację o zainteresowaniu mną. Odbieram to tak, że są mnie ciekawi i znajdują czas na zgłębianie świata moich myśli. Piszę artykuł raz w czasie jaki przeznaczam na kilka randek, a odczytują wszyscy zainteresowani nim Randkowicze – którzy już się pojawili w moim życiu i jeszcze nie 😉 Jest to dla nich dodatkowa, ważna informacja o mnie na podstawie, której decydują o swoim działaniu i zaangażowaniu. A wszystko to po opublikowaniu artykułu dzieje się bez mojego zużycia czasu i energii.
Zdezorientowani
Znają mnie lub chcieliby mnie poznać, ale po przeczytaniu bloga mają mieszane uczucia. Ich wątpliwości wzbudza najczęściej to, czy chcę nawiązać kontakt z nimi dla nich samych czy dla statystyk. Jest to rzecz dla mnie w 100% zrozumiała. Co jest dla mnie świetne, to gdy Zdezorientowany dzieli się ze mną swoimi “mieszanymi uczuciami” i spokojnie zadaje pytania, bo chce zrozumieć mój punkt widzenia i rozwiać swoje wątpliwości. Zakładam, że jeżeli radzi sobie z taką rozmową w kwestii stosunkowo małej, to w przypadku większych spraw również sobie poradzimy.
“Wewnętrznie najeżeni”
Tym terminem określam różne zachowania, u których podstaw upatruję niskich kompetencji komunikacyjnych i/lub niepewności siebie i/lub obawy przed zranieniem. Jak zachowuje się człowiek “wewnętrznie najeżony” w momencie odkrycia bloga? Zaobserwowałam do tej pory paletę reakcji, których pewnie nie wyczerpię:
- Osądzanie. “Jesteś taka i taka” o wydźwięku zdecydowanie negatywnym. Krótko mówiąc zła kobieta.
- Wycofanie się na z góry upatrzoną pozycję nieufności. “Wiedziałem, że nie ma co ufać ludziom z Internetu/ kobietom”
- Wykazywanie błędów w myśleniu. Co ciekawe, często wynika z niezrozumienia lub powierzchownego przeczytania treści. Na przykład tego, że statystyki, którymi się dzielę nie mają żadnych ambicji naukowych, służą tylko uwiarygodnieniu mojego przekazu (bo coś tam miałam okazję doświadczyć) oraz przede wszystkim, aby pokazać Czytelnikom, że miłość to nie “zupka instant” i w przeważającej części przypadków trzeba się narobić samemu i z innymi żeby smakowała wyjątkowo. Również to, że chcę czynić dobro poprzez edukację relacyjną na blogu jest według niektórych śmieszne, ponieważ jest tyle ważnych problemów, którymi mogłabym się zająć. Jestem taką osobą, która lubi działać lokalnie, w sposób, który umożliwia mi pracę z dowolnego miejsca na świecie, potrzebuję widzieć realne efekty oraz, przede wszystkim, czuć do tego pasję, aby być skuteczna. To co robię jest z tym spójne. Kropka 🙂
- Wmawianie mi, że jest ze mną coś nie tak. Blog jako potwierdzenie, że dobrze czuli, że coś jest na rzeczy skoro, wydaje się, taka fajna dziewczyna jest rozwiedzioną samotną matką i nie jest obecnie w związku.
Powyższe reakcje zaskakująco często idą w parze z “cieszę się, że nie zmarnowałem na ciebie czasu” (mała litera w Ciebie nieprzypadkowa) oraz próbą wzbudzenia we mnie poczucia winy. Na każdą wiadomość tego typu odpowiadam, choćby dlatego, że po pierwszej wypowiedzi może okazać się, że “Wewnętrznie najeżony” jest w istocie rzeczy Zdezorientowanym. Co ich rozróżnia? Chęć dialogu. Zdezorientowany go podejmuje. “Wewnętrznie najeżony” pozostaje nastawiony na wyrzucanie z siebie przekazu w sposób nieprzyjemny bez odniesienia się do tego, co odpowiadam. Bywa, że po mojej odpowiedzi kontakt się urywa.
Czy jest mi przykro? Ano jest. Uczę się jednak nie angażować się czasowo i emocjonalnie w długie dyskusje, ponieważ widzę, że jest to bezcelowe, a tym samym odbieram czas osobom, które są naprawdę zainteresowane kontaktem ze mną. Umiejętność warta praktyki i do wykorzystania w wielu obszarach życia 🙂
Czy żałuję urwanego kontaktu z osobami, które ujawniły “wewnętrzne najeżenie”? Ano nie. W moim odczuciu jest to naprawdę poważna bariera do wejścia w relację i nie mam czasu ani ochoty czekać, aż mężczyzna się z nią wewnętrznie upora lub ryzykować konieczności radzenia sobie w codzienności z nim. Wolę skupić się na tych, którzy nie mają z tym problemu i już czują się gotowi na zaangażowaną relację. Mam przypuszczenie graniczące z pewnością, że jestem w stanie zaangażować się w dużo bardziej satysfakcjonującą relację z osobą, która akceptuje mój idealizm, w tym fakt, publicznego działania i wspiera mnie w tym, niż z taką, która ma podejście typu “znowu wymyślasz” albo “rób co chcesz, ja się trzymam z daleka i ignoruję, że coś robisz”. Cieszę się zatem, gdy dzięki blogowi następuje szybka polaryzacja, bo dzięki temu każdy jest szczęśliwszy! 🙂
Porada na dziś od Marii: Nie masz czasu na bloga, a chcesz dać sygnał potencjalnym partnerom jak myślisz o relacjach? Udostępnij link do mojego artykułu wraz ze swoim komentarzem typu “Też tak czuję”, “Zakocham się w kobiecie, która czuje podobnie”, “Kwintesencja mojego spojrzenia na relacje”. Podstawowa zasada – nie z d…, a z serca 🙂
Porządek w głowie i sercu
To będzie najkrótszy punkt 🙂 Jak wiecie z mojej historii (tu, tu i tu), jeszcze kilka miesięcy temu czułam się kompletnym nieudacznikiem w sprawach damsko-męskich. Ilość wiedzy i doświadczeń jakie przez ten czas zebrałam jest potężna. Pisanie bloga daje mi ważną w procesie nauki systematyzację. Poddając wnioski pod publiczną dyskusję dochodzi do wymiany myśli, pogłębienia tematów i poszerzenia perspektywy. Jest to dla mnie niezwykle cenne i marzę o tym żeby pod postami zaczęły się długie, kulturalne i wysokojakościowe dyskusje, które jeszcze zwiększą ten efekt. Gdy o tym piszę, czuję ekscytację 🙂 A Ty? 🙂 To jak, zostawisz komentarz? 🙂
Dzieci
Mój 2-letni synek daje mi wyraźnie odczuć, że brakuje mu ojca. Skąd to wiem? Wybiera bajki, gdzie jest tata i komentuje radośnie co w niej robi, jego ekscytacja, gdy kontaktuje się z nim tata, jest niepodobna do innej. Gdy mężczyzna, którego trzeci raz w życiu widział założył buty do wyjścia, słyszałam, gdy mówił “tata” i widziałam na jego twarzy smutek i chęć zatrzymania go. Widzę ten moment za każdym razem gdy wspomina go po tym jak zniknął z jego życia, chociaż minął ponad miesiąc. W końcu czułam z jaką złością i smutkiem powiedział “tatuś [Młodego] poszedł” po dwóch miesiącach nie widzenia go. Piszę to tak dosadnie nie tylko, abyście rozumieli moją motywację, ale również, aby poruszyć samotnych rodziców, którzy niejednokrotnie mogą popaść w pułapkę myślenia, że skoro dziecko jest dzieckiem i nie zna innej sytuacji, niż ta, w której się znajduje to znaczy że czuję się dobrze, tym bardziej, że mało co rozumie. Dzieci czują i rozumieją dużo więcej, niż nam dorosłym się wydaje. Dlatego czuję się w obowiązku dla niego i dla siebie wychodzić nieustająco poza moje zranienia, niewiarę, stereotypy, schematy, obserwowane wzorce i opinie otoczenia, na czele z tym co odpowiedzialna “samotna matka” robić powinna (jak bardzo “samotna” powinna się czuć i jak szybko powinna zaakceptować kogoś kto “łaskawie” zgodzi się z nią być;)). Być otwartą i dać sobie tyle okazji i czasu ile potrzeba, aby rozwinęła się relacja z mężczyzną, z którym będę czuć się dobrze będąc sobą i z którym stworzymy zaangażowany i satysfakcjonujący związek na całe życie oparty na emocjach. Mężczyzną, który będzie stabilnym, spokojnym i bezpiecznym punktem na naszej relacyjnej mapie życia i który zdecyduje się dać Młodemu obecność, uwagę, czułość, wychowanie i rodzeństwo, na które będzie mógł liczyć przez całe życie. I dla przyszłych dzieci też piszę, tych których jeszcze nie ma, ale już nie mogę się doczekać kiedy je poznam 🙂 Żeby miały możliwość przeżyć życie i czerpać z dobrodziejstwa największego kapitału z jakim można wejść w samodzielność – doświadczenia szczęśliwego dzieciństwa w domu wypełnionym miłością oraz umiejętności budowania szczęśliwych relacji z sobą i innymi.
Czujesz, że masz pytanie odnośnie mojej motywacji do pisania bloga? Napisz w komentarzu lub w wiadomości. I, jak w każdym wpisie, proszę, pomyśl czule o osobach, którym relacyjna.pl może się przydać i podziel się z nimi linkiem! 🙂
Masz dosyć nieskutecznych poszukiwań osoby, z którą nawiążesz zaangażowaną relację opartą na emocjach? Nie przemawiają do Ciebie techniki uwodzenia i manipulacja? Tęsknisz za autentycznością, szczerością i bliskością w relacjach? Zajrzyj do zakładki Doradztwo Randkowe i sprawdź co przygotowałam, aby pchnąć Cię na relacyjną stronę życia 🙂
Serdeczności,
Maria
Cześć! Zaglądam na bloga odkąd powstał z ciekawością – bo jeszcze nigdy nic o takiej tematyce nie widziałam! (ale może jestem nieobeznana 🙂 Z początku było to dla mnie dość szokujące podejście (raporty, wnioski, język “biznesowy” opisujący relacje) – ale dzięki powyższemu wyjaśnieniu chyba rozumiem. I podziwiam, że potrafisz w tak oryginalny sposób pełen pasji pokazać wszystkim, którzy mogli/mieli/mają komentarze nie na miejscu co do tego, co samotna matka powinna czuć/robić/zachowywać się, żeby się odpierniczyli. Brawo!
Dziękuję Marta za miłe słowa 🙂 A przy okazji wszystkim, którzy szukają informacji turystycznych i kulturowych o Czechach bardzo polecam bloga Marty https://czerwonawalizka.com/ Cudownie opisuje ten kraj będąc równocześnie jego mieszkanką 🙂
Genialne. Miło przeczytać, że cholera – można myśleć inaczej. Zdecydowanie blog będzie śledzony na bieżąco, pozdrawiam.
Dziękuję 🙂 Patrząc na Twój komentarz przypominam sobie, że na liście zadań mam “odpalić newsletter” żeby ułatwić Czytelnikom śledzenie na bieżąco 😉 Czujesz, że przydałby Ci się?